Igrzyska smutku Natalii Maliszewskiej. Jak znaleźć motywację na kolejne czterolecie?

Zobacz również:Święto sportu i... szereg kontrowersji. Wszystkie grzechy Igrzysk Olimpijskich w Tokio
Natalia Maliszewska
Fot. Matthew Stockman/Getty Images

Brak startu na 500 metrów i upadek na 1000 metrów – tak zakończyły się starty Natalii Maliszewskiej w konkurencjach, na które przed igrzyskami najbardziej liczyła. I o ile ma tutaj przed sobą jeszcze start na 1500 metrów, o tyle wiemy już, że nasza najlepsza łyżwiarka na jakiekolwiek olimpijskie sukcesy będzie musiała poczekać kolejne cztery lata. O ile w ogóle do tego dojdzie, bo kluczowe będzie teraz utrzymanie formy i znalezienie motywacji na kolejne mozolne treningi.

Sytuację ze startem Natalii na 500 metrów doskonale znamy i nie jest to coś, co będziemy po igrzyskach wspominać z przyjemnością. Zamieszanie z testami na koronawirusa i organizatorzy, którzy nie do końca wiedzieli, jak wprowadzać własne zasady, sprawili, że Maliszewska została ściągnięta prawie że prosto z lodu, będąc już na hali. O tym, jak i o tym, że Chińczycy zasady bezpieczeństwa potraktowali z niezbyt dużą dokładnością, już pisaliśmy, więc nasza uwaga całkowicie przeniosła się na 1000 metrów – drugi w kolejności ulubiony dystans Natalii, w którym jednak nie była aż taką faworytką, jak w najkrótszym możliwym dystansie.

Bieg eliminacyjny wyglądał dobrze w jej wykonaniu, przede wszystkim taktycznie. Idealnie wyprzedziła wszystkie rywalki i utrzymała się na pierwszym miejscu do samego końca. Sama po biegu przyznała, że ostatnie dwa okrążenia przejechała na zakwaszeniu mięśni i sił mogło jej tu nieco zabraknąć. Było to też widać w końcówce, ale można było mieć nadzieję, że na kolejne rundy Polka będzie już bardziej zaznajomiona z lodem.

I nawet jeśli tak się właśnie stało, to nie wystarczyło to na awans do półfinału. Maliszewska ponownie trzymała się z tyłu stawki, jednak stawka była tym razem znacznie mocniejsza. Nasza łyżwiarka straciła sporo sił i czasu na wyprzedzanie jednej z reprezentantek Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego, przez co na dwa okrążenia przed końcem znalazła się w trudnej sytuacji, będąc na czwartej pozycji. Musiała zaryzykować. Zrobiła to i niestety upadła na lód przy próbie wyprzedzania kolejnej rywalki.

W tym wypadku trudno mówić o pechu – błąd taktyczny spowodował, że potrzebne było ryzyko, którego nasza zawodniczka była świadoma. Upadki są normą w short tracku, w tym wypadku jeden z nich spotkał po prostu łyżwiarkę, która i tak już na tych igrzyskach wycierpiała wystarczająco dużo. Maliszewska przyjęła tę porażkę ze łzami w oczach – medalu na igrzyskach w Pekinie już nie będzie. Został jej co prawda start na 1500 metrów, jednak nie jest to zdecydowanie konkurencja Maliszewskiej, a już szczególnie nie w tej dyspozycji po całej sytuacji z izolacją. Musiałaby być to sytuacja rodem z życiorysu Stevena Bradbury’ego.

Jeśli Polka myśli o olimpijskich sukcesach, to swoje nadzieje musi przekierować na Mediolan i rok 2026. Kobietom co prawda nie wypada wypominać wieku, ale w przypadku sportsmenek czasem jest to koniecznie – w momencie rozpoczęcia kolejnych igrzysk Natalia będzie miała 30 lat, co jak na występy w short tracku jest bardzo dużym doświadczeniem, ale i utrudnieniem. Śledząc rezultaty światowej czołówki, możemy stwierdzić, że jest to sport dla młodszych – większość sukcesów odnosi się w przedziale 22-28 lat. Jedynie Ariana Fontana, mająca 31 lat, jest tutaj chlubnym wyjątkiem. Jednak jeśli ona została mistrzynią olimpijską w Pekinie na koronnym dystansie Maliszewskiej (500 m), to czemu nie wierzyć w kolejne igrzyska?

Przede wszystkim musi w nie uwierzyć sama Natalia. Po tak niszczących psychicznie igrzyskach w Pekinie nie będzie to wcale takie proste. Sportowcy reagują na to bardzo różnie. 25-letnia Sara Takanashi rozważa właśnie zakończenie kariery – a spokojnie możemy stwierdzić, że jej przeżycia w Chinach były równie druzgocące, co te polskiej łyżwiarki. Dlatego punkt pierwszy całej historii to odbudowa po tym, co zgotowali jej organizatorzy. Myśl o tym, że w Mediolanie nie powinno być już żadnych koronawirusowych historii, może pomóc.

Jeśli się to uda, wtedy pozostaje utrzymanie poziomu sportowego, co samo w sobie będzie jeszcze trudniejsze. Nie będzie kontrowersyjnym stwierdzenie, że nie mieliśmy nigdy reprezentantki w short tracku na tak wysokim poziomie, która wygrywałaby zawody Pucharu Świata i była uznawana za światowy top. Nie wiemy więc jak obchodzić się z takim talentem, ale na tym etapie kariery najwięcej będzie jednak zależało od samej Maliszewskiej. Jeśli starczy motywacji, to mamy prawo wierzyć, że w Mediolanie wciąż będzie w światowej czołówce. A na co to pozwoli? Cóż, to już inna kwestia, short track bywa loteryjny – o tym wiemy doskonale. Na pewno będziemy resztę tej przygody śledzić i trzymać kciuki – bo chyba po wszystkich tych historiach nikomu tak nie życzymy tego medalu, jak Natalii.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.