Pogoń miała trzy lepsze sytuacje niż te, z których Raków zdobywał bramki w bezpośrednim meczu, ale to w Częstochowie patrzą na resztę ligi z perspektywy lidera. Po raz kolejny pokazali charakter, odrabiając straty w trudnym momencie. Zadecydowały trzy zmiany Marka Papszuna w przerwie, konfiguracja zespołu na tryb przetrwania oraz jakość Iviego Lopeza, który już teraz mógłby odebrać statuetkę dla piłkarza sezonu ekstraklasy. Papszun zabrał tę drużynę z trzeciej ligi na szczyt polskiej piłki i 237 meczów później jest o cztery finały od mistrzostwa. Łatwiejszy kalendarz mają w Poznaniu, ale to Raków jest zależny wyłącznie od siebie.
Do końcówki lutego twierdza Szczecin była nie do ruszenia i zwykle przed własną publicznością Pogoń sprawiała najlepsze wrażenie, ale to posypało się wiosną, skoro Portowcy przegrywają u siebie po raz trzeci w ostatnich dwóch miesiącach. Pierwszy był Lech Poznań (0:3), który wbił trójkę w Szczecinie, niedawno zaskoczyła tam Wisła Płock (1:2) prowadzona przez Pavola Staňo, a teraz również Raków (1:2) urządził sobie świętowanie w zachodniopomorskim. Skoro Pogoń nie utrzymała naporu dwóch bezpośrednich rywali w Szczecinie, to zasadnie stała się trzecia w tym fascynującym wyścigu.