Po czterech długich latach Golden State Warriors znów rządzą w NBA. Tytuł przypieczętowali w Bostonie w meczu numer sześć, w którym zdominowali rywali, nie zostawiając żadnych wątpliwości, kto był lepszą drużyną. Wygrali 103:90, nie dopuścili do siódmego pojedynku i świętować mogli na parkiecie przeciwnika. MVP finałów po latach prób i niepowodzeń został wreszcie Stephen Curry, czyli gość nie z tego świata. To czwarte mistrzostwo Wojowników od 2015 roku. Niemal idealnie na 10-lecie niezwykle zdeterminowanego i wytrwałego tercetu GSW.
Nie tak wyobrażali sobie ten dzień kibice Boston Celtics. Ich zespół miał dać sobie jeszcze szansę i na własnym terenie wywalczyć siódmy mecz finałowej serii. Atomowy początek gospodarzy zapowiadał wielkie emocje, ale Golden State Warriors, będąc o krok od mistrzostwa, poczuli krew i jako dużo bardziej doświadczona drużyna szybko przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Już do przerwy prowadzili 15 punktami, a po zmianie stron osiągnęli nawet ponad 20 oczek przewagi, której nie oddali aż do końca spotkania.
Komentarze 0