FUTBOLOWA GORĄCZKA #86. Sztuka wyboru środowiska pracy. Teraz to Ronaldo rzuca wyzwanie Messiemu

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
ronaldo messi
fot. Valerio Pennicino - UEFA/UEFA via Getty Images

Zdominowali dyskusję o światowej piłce na najwyższym poziomie w ostatnich latach, a w letnim oknie transferowym najgłośniej było o zmienianych przez nich barwach klubowych. Leo Messi opuścił dom, Barcelonę, Cristiano Ronaldo do domu powrócił, ponownie zakładając koszulkę Manchesteru United. Argentyńczyk jest na czołówkach mediów na całym globie, ponieważ w meczu, w którym jego PSG goniło wygraną został zdjęty z boiska przez trenera, a Portugalczyk przeżywa kolejną młodość i prowadzi drużynę do ligowych zwycięstw, jako centralna postać wydarzeń. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zakończy się ten sezon, być może PSG wygra Ligę Mistrzów i Messi będzie triumfował, na razie jednak coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że wybór Ronaldo był dużo lepszy.

Rzadko, ale jednak zdarza mi się odpalić grę FIFA. Traktuję to jako czystą formę odskoczni od pracy, oczyszczenia mózgu i zawsze trzymam się zasady: tylko dwa mecze. Zauważyłem, że od kiedy Messi przeniósł się do Paryża, WSZYSCY moi rywale, z jakimi mierzę się w systemie gry online, wybierają PSG. Na kilkanaście przypadków za każdym razem trafiałem na nich.

Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim zjawiskiem, ale wynika ono oczywiście z faktu, iż parametry ofensywne zespołu prowadzonego przez Mauricio Pochettino wystrzeliły w kosmos. Łatwo atakować i łatwo strzelać gole. O dziwo ci, których spotykam na swojej drodze, nie potrafią skorzystać z potencjału Mbappe, Neymara, Di Marii i Messiego. Mają też wspólną cechę – po przyjęciu dwóch, trzech goli, szybciutko się rozłączają. To tylko gra komputerowa, ale moja obserwacja może być interesującą przenośnią do rzeczywistości, a mianowicie zarządzanie nagromadzonym ego i powiązana z tym roszczeniowość, by rywale kładli się na boisku, mogą być zgubą każdej drużyny.

PRAWO TRENERA

Pochettino można zazdrościć, ale z pewnością także współczuć. Dyskutowane tak głośno zdjęcie z boiska Leo Messiego to normalna decyzja trenera. Niedawno w spotkaniu Ligi Mistrzów Ole Gunnar Solskjaer zmienił w 72. minucie Ronaldo. Oczywiście, że najlepsi zawodnicy nie lubią schodzić, szczególnie, gdy widzą, że zespół może ich potrzebować. Brylował w tym Arjen Robben, ale trudno „zmienialny” jest choćby Mohamed Salah (Juergen Klopp podkreśla, że Egipcjanin źle to znosi), a kiedyś Pep Guardiola przerabiał to z Sergio Aguero.

Różnie można do sprawy podejść. Jedni twierdzą, że nie do końca eleganckie reakcje piłkarzy przywołanych do linii bocznej przez swoich trenerów to efekt tylko i wyłącznie sportowej złości. I trochę się z taką teorią zgadzam, ponieważ każdy, kto choć raz kopnął w życiu piłkę, wie dobrze, jakie to potrafi budzić emocje. Adrenalina krąży, a u najlepszych na świecie dochodzi nieprawdopodobny wręcz pierwiastek rywalizacji. Mają na tym punkcie obsesję. Dlatego, podkreślę raz jeszcze, Pochettino miał prawo zmienić Messiego, szczególnie, że finalnie dokonane przez trenera PSG zmiany okazały się skuteczne (Icardi, który zastąpił Di Marię zdobył zwycięską bramkę). Ale i Messi mógł być zdziwiony. W świecie piłki jest przecież bogiem.

TALENT KONTRA TALENT DO PRACY

Nigdy wcześniej nie pisałem nic na temat odejścia Leo Messiego z Barcelony, z kilku powodów, a ten najważniejszy jest taki, że poza tym, iż zdaję sobie sprawę, jak wielka to rzecz, gdy ikona opuszcza macierz, to... niewiele mnie to obchodzi. Serio. Nie lubię medialnego cyrku, tematów piłkarskich, o których mówią gospodynie domowe i telewizje śniadaniowe. W piłce interesuje mnie coś zupełnie innego, niż to, ile kosztuje zamek pod Paryżem, w którym ma zamieszkać Messi z rodziną. Niewykluczone również, że mój umysł nie dał mi zgody na zaakceptowanie obrazu Messiego w koszulce PSG. Cały czas jest to dla mnie niedorzeczne, by nie powiedzieć: głupie. Czułem się kiedyś podobnie, widząc Franka Lamparda w stroju Manchesteru City, ale to nawet nie ta skala.

To oczywiste, że zawsze uważałem Messiego za zawodnika wielkiego formatu i kiedy zastanawiałem się – pewnie jak większość mieszkańców globu – kto jest lepszy, Argentyńczyk czy jednak Ronaldo, to częściej skłaniałem się w tych rozmyślaniach ku Messiemu, ponieważ to wszystko, co robił na boisku zdawało się być organiczne, genialne w swojej prostocie. Kiedy zderzałem go z Ronaldo, widziałem pojedynek kompozytora, grającego z pamięci najczystsze melodie i tworzącego kolejne symfonie dźwięków, mierzącego się z rzemieślnikiem, który jest w stanie nauczyć się te wszystkie tony wychwytywać, a potem odtworzyć na takim samym, a niekiedy nawet wyższym poziomie.

Można mieć talent, ale można też mieć talent do pracy i to jest super, bo pokazało nam, że generalnie pracowitość nie jest najgorszą cechą człowieka. I muszę przyznać, że po czasie zacząłem się skłaniać ku temu szaleńcowi, który robi miliardy brzuszków i pompek, bardziej jednak doceniać jego sukces. Śmiem twierdzić, że za cztery lata, mając cztery dychy na karku, Ronaldo wciąż będzie na podobnym poziomie, utrzyma go na nim rutyna, ciężka robota, dbałość o detale. I chyba taki jest jego cel: by na złotej grzędzie zostać w pojedynkę. Myślę, że go zrealizuje, choć do tego potrzebne są trofea z Manchesterem United – Liga Mistrzów albo tytuł w Premier League.

Messi jest w trudniejszej sytuacji. Jakiekolwiek medale i puchary we Francji na nikim nie zrobią wrażenia. Tylko wygranie Champions League może dać Argentyńczykowi wieczną chwałę w Paryżu.

RYWALIZACJA TRWA

O ile Messi odchodzący z Barcelony był symbolem upadku pewnej epoki w piłce, to Messi schodzący z boiska w meczu Ligue 1 przeciwko Olympique Lyon jest dla mnie jakąś tak dziwacznym obrazem, że muszę popatrzeć dwa razy na napisane przez siebie zdanie, by uwierzyć, że to się dzieje.

Wydaje mi się, że to Messi na początku rzucał wyzwanie Ronaldo, potem challenge’owali się wzajemnie, a dziś to Portugalczyk będzie mówił co tydzień: sprawdź to.

Należę do tej grupy osób, która uważała od początku, że powrót do Manchesteru United miał być jasną odpowiedzią na zamieszanie wokół Messiego. Ronaldo przypomniał ludziom o swoim istnieniu i szybko też przekonaliśmy się, co dziś znaczy gra w Juventusie, a co transfer do ligi angielskiej.

W Paryżu Pochettino tłumaczy w bardzo okrągłych słowach, że nie ma żadnego konfliktu pomiędzy nim a Messim, w Manchesterze Ronaldo zdaje się być liderem, który jednocześnie z godziny na godzinę wkomponował się w zespół, jakby nigdy z Old Trafford nie odchodził.

Rywalizacja cały czas trwa i wydawało się, że przejście Messiego do Francji to idealny czas, by poprawić sobie mocno liczby. Ale na razie to Ronaldo zwiększa dystans. Portugalczyk po sobotnim trafieniu na London Stadium ma już 479 goli w topowych pięciu ligach w Europie, drugi Messi – 474. 36-letni napastnik United za chwilę zostanie samodzielnym liderem jeśli chodzi o występy w Champions League, w zeszłym tygodniu wyrównał rekord Ikera Casillasa (177 meczów). Jest też najlepszym snajperem w historii LM – 135 bramek, a niedawno został najskuteczniejszym graczem w meczach reprezentacji, strzelił już 111 goli dla Portugalii (32 więcej niż Messi dla Argentyny). Jest oczywiście jeden nietykalny rekord Messiego, czyli bramki w La Liga (474:311 dla Argentyńczyka), ale tam warto zwrócić uwagę na liczbę występów. Messi ma ich 520, zaś CR „tylko” 292.

SZTUCZKA ILUZJONISTY

Ronaldo doskonale wie, że samo wysypianie się i jedzenie komosy ryżowej z awokado nie da pozwoli mu wyśrubować kolejnych rekordów, dlatego bardzo rozsądnie wybrał sobie środowisko pracy – wrócił do miejsca, w którym zna każdy kąt, jest przez wszystkich uwielbiany i może skupić się tylko na grze. Messi nie mógł wrócić do domu, bo jego domem była Barcelona. Wybrał jednak klub, który kojarzy się raczej ze sztucznością, niż z tradycją. Od kiedy pojawił się w Paryżu, można odnieść wrażenie, że mniej w tym wszystkim radości i samej piłki, a więcej marketingu. Wszyscy bierzemy udział w pewnego rodzaju spektaklu iluzjonisty – Messi jest na tej scenie jak królik wyciągnięty z kapelusza i nikt nie wie, jakim cudem się tam znalazł.

Sir Alex Ferguson, który wiele lat temu sprowadzał Ronaldo do United, powiedział kiedyś bardzo ciekawe zdanie podczas dyskusji o zaletach obu królów futbolu.

– Ludzie zastanawiają się, kto jest najlepszym zawodnikiem na świecie i wielu z nich odpowie pewnie: Messi. Ciężko będzie dyskutować z taką opinią. Jednak Ronaldo może zagrać dla Millwall, Queens Park Rangers czy Doncaster Rovers i ustrzelić hat tricka. Gra obiema nogami, jest szybki, świetny w powietrzu i odważny. A Messi? Myślę, że Messi to... piłkarz Barcelony – wyznał Szkot.

Mówił to w 2015 roku, w podcaście znanego snookerzysty Johna Parrotta. Sześć lat później jego słowa zaczynają nabierać zupełnie innego wymiaru.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.