FUTBOLOWA GORĄCZKA #80. Szybka terapia w trakcie wielkiego turnieju. Nie trzeba się wstydzić swoich słabości i Tyrone Mings ładnie nam to wyjaśnia

Zobacz również:Piękne kulisy kadry Manciniego. 12 rzeczy, których dowiedzieliśmy się po serialu „Sogno Azzurro”
fot. Vincent Mignott/DeFodi Images via Getty Images

To, że sportowcy coraz częściej korzystają dzisiaj z usług psychologów i nie uważają tego za powód do wstydu, jest sprawą oczywistą. Ale kiedy jeden z nich głośno o tym powie, media momentalnie wrzucają to na czołówki. Z jednej strony może to być irytujące – co bowiem dziwnego w tym, że ktoś potrzebuje pomocy specjalisty, by poradzić sobie ze stresem i presją? Z drugiej zaś, im więcej takich publikacji, tym większy wzrost świadomości i chyba to jest najważniejsze. Obrońca reprezentacji Anglii, Tyrone Mings, zrobił właśnie psychologii bardzo dobrą reklamę. Zawodnik Aston Villi przyznał, że podczas mistrzostw Europy musiał zwrócić się do terapeuty. Czuł bowiem, że naród nie wierzy w jego umiejętności i stracił poczucie własnej wartości, a nadciągały bardzo ważne mecze...

W nocy przed spotkaniem z Chorwacją Mings nie spał dobrze. Trudno mu się dziwić. Presja ciążąca na reprezentacji Anglii była olbrzymia, a rywal, Chorwacja, bardzo mocny. Etatowy obrońca kadry Garetha Southgate’a, Harry Maguire, miał być gotowy w dalszej fazie turnieju, wciąż odczuwał skutki urazu. Selekcjoner postawił na Mingsa i od razu się zaczęło.

Sam widziałem w nim najsłabsze ogniwo Synów Albionu. Moja opinia wynikała z tego, że wielokrotnie podczas meczów Premier League, zaobserwowałem u niego momenty „rozłączenia”. Po prostu grał dobre spotkanie i nagle wolta. Podanie do przeciwnika, za lekkie zagranie do własnego bramkarz, spóźnienie w ustawieniu.

Ale Southgate mu zaufał i Mings za wszelką cenę chciał mu się odwdzięczyć. Komuś mogłoby się wydawać, że blisko dwumetrowy facet, który zdeptał, grając jeszcze w Bournemouth, Zlatana Ibrahimovicia, nie ma raczej problemów takiego pokroju. Jeśli jednak szczegółowo prześledzi się działalność Mingsa poza boiskiem piłkarskim, od razu widać, że mamy do czynienia z wrażliwym człowiekiem. A tacy miewają pod górkę.

W 2013 roku w Boże Narodzenie Tyrone spędził cały dzień w przytułku dla bezdomnych, gdzie wydawał posiłki. Kiedy w sezonie 2014-15 Ipswich Town przydzieliło mu numer „3”, część fanów była rozgoryczona, kupiła już bowiem trykoty z jego poprzednim numerem. Mings postanowił zwrócić im koszty tych transakcji z własnej kieszeni. To gość, który cały czas myśli o innych ludziach, w takim duchu chce wychowywać adeptów swojej akademii piłkarskiej, do której przyjmuje już sześciolatków.

Kiedy szefowa brytyjskiego MSW krytykowała piłkarzy, m.in. jego, za klękanie przed pierwszym gwizdkiem, co czynili, jak wiadomo, w akcie protestu przeciwko rasizmowi, Mings odparł ze spokojem, że chodzi o edukację, informowanie i czasem przekonanie tych, którzy nie wierzą w określone wartości, że warto się chociaż zastanowić. – Czy można mieć własne przekonania? – pytał obrońca Aston Villi, uznając za hipokryzję to, że Patel najpierw zaognia atmosferę wokół reprezentacji, krzycząc coś o mieszaniu polityki ze sportem, a potem zapowiada, jak to będzie ścigać tych, którzy w sieci obrażali na tle rasistowskim Bukayo Sakę czy Marcusa Rashforda, po feralnych karnych w finale z Włochami.

Mecze z Chorwacją i ze Szkocją były dla Mingsa olbrzymią lekcją. Anglia zagrała oba na zero z tyłu i dziś piłkarz wie, że udało mu się pokonać trudną przeszkodę, bywa, że najtrudniejszą – gigantyczny stres.

– Nie mam problemu z mówieniem o tym – wzrusza ramionami. I cieszy się, że przekonał do siebie niedowiarków, w tym Rio Ferdinanda. Były gracz Manchesteru United i reprezentacji Anglii, podobnie jak wielu ekspertów, zwracał uwagę na najsłabsze ogniwo – miał nim być właśnie Mings. Ale po turnieju napisał wiadomość do obrońcy Aston Villi, gratulując mu dobrych występów.

Pomogły medytacja, ćwiczenia oddechowe i opanowanie pewnych mechanizmów zachowań, schematów radzenia sobie z nadciągającą falą stresu.

Tak właśnie powinno się postępować, nie tylko w świecie sportu. Ludzie bardzo często odkładają problem, wstydzą się własnych słabości, nie chcą się przyznać, że czują się gorzej, bo od tego samego czują się... jeszcze gorzej. Na szczęście Mings miał świadomość – to najistotniejszy element układanki – jak można sobie pomóc. No i na szczęście dla niego samego nie miał również czasu, trzeba było działać błyskawicznie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.