FUTBOLOWA GORĄCZKA #76. Mecze Anglii z Niemcami są jak najlepsza płyta w kolekcji winyli. Gramofon marki Wembley już przyjemnie trzeszczy

Zobacz również:Piękne kulisy kadry Manciniego. 12 rzeczy, których dowiedzieliśmy się po serialu „Sogno Azzurro”
fot. Mark Leech/Offside via Getty Images

Jeden z najwybitniejszych angielskich dziennikarzy w historii, Vincent Mulchrone, przed finałowym meczem mistrzostw świata w 1966 roku napisał tak: „Niemcy mogą być od nas dzisiaj lepsi w naszej narodowej dyscyplinie, ale my dwa razy wygraliśmy w ich”. Mundial w 1966 roku wygrali Anglicy, obie strony, choćby nie wiedzieć jak bardzo starały się od tego uciec, potraktowały go jako część rywalizacji dwóch europejskich mocarstw. W dużej mierze za sprawą tabloidów, które podsycały przez dekady wojenną retorykę.

Stawką meczu na Wembley jest tym razem ćwierćfinał mistrzostw Europy. A kiedy masz na tapecie Anglię, Niemcy i Euro, to musisz momentalnie odtworzyć z pamięci klatki sprzed 25 lat. Ćwierć wieku stuknęło kilka dni temu. Turniej na angielskiej ziemi miał być nawiązaniem do demonstracji sił ze wspomnianego zwycięskiego mundialu z 1966 roku. Jednak los napisał dla gospodarzy inny scenariusz: bolesną porażkę w rzutach karnych. Antybohaterem – Gareth Southgate, dzisiejszy selekcjoner kadry Synów Albionu. Bilety do wielkiego finału zostały podarte.

ZA MŁODZI, BY PAMIĘTAĆ

Niemieccy kibice po raz kolejny mogli triumfować. Przecież sześć lat wcześniej, w czasie Italia’90, także wyrzucili za burtę Wyspiarzy. Na Stadio Delle Alpi w Turynie germański zaciąg strzelców jedenastek lepiej wytrzymał próbę nerwów. Zespół Bobby’ego Robsona do dziś uchodzi za jedną z najbardziej romantycznych ekip w historii angielskiej reprezentacji.

Dzisiejsze gwiazdy drużyny Southgate’a nie mają prawa pamiętać (albo w ogóle nie zdążyły się urodzić), jak Europa śledziła z wypiekami na twarzy tamte epickie starcia. Może to nawet lepiej, bo choć z każdą godziną przybliżającą ich do pierwszego gwizdka będą odczuwać coraz większą presję, nie noszą tamtego starego bagażu, nie mają z nim praktycznie nic wspólnego. Niosą natomiast ciężar bycia faworytem. I choć ten termin, biorąc pod uwagę wszystkie dotychczasowe spotkania w fazie pucharowej Euro 2020, mocno się chwieje, to przynajmniej na papierze tak to wygląda. Grają w mocniejszej lidze, a ich reprezentacja to dzisiaj – w przeciwieństwie do niemieckiej – obietnica lepszego jutra.

Gdyby Southgate chciał im puścić mecz, który może stać się inspiracją, warto sięgnąć po starcie z 2001 roku, kiedy Michael Owen ustrzelił hat tricka, a Anglia zwyciężyła 5:1. W Monachium sprawy przybrały dla gospodarzy tak fatalny obrót, że ojciec trenera Rudiego Voellera dostał na trybunach ataku serca, na szczęście udało się go uratować. Karl-Heinz Rummenigge łapał się za głowę. – To nasze Waterloo! – krzyczał po końcowym gwizdku.

JAZGOT TABLOIDÓW

Nigdy jednak nie skreślaj Niemców, nie wolno tego robić. Bo chociaż w tym turnieju zagrali jeden bardzo dobry mecz – przeciwko Portugalii, to jest ich największą siłą, w czasach kryzysu – po prostu nie wiesz, czy nie puszczą takiej melodii raz jeszcze, mają do tego wykonawców, mają tę turniejową pewność siebie i samo brzmienie nazwy tej reprezentacji wywołuje w rywalu lekkie drgawki.

Mecze Anglii z Niemcami są jak najlepsza płyta w kolekcji winyli. Gramofon marki Wembley już przyjemnie trzeszczy, zaczynają się przepychanki, delikatne mind games, Anglicy nie pozwolili trenować rywalom na murawie stadionu, który przecież oni sami doskonale znają. Tabloidowy jazgot już ruszył i nikt go nie zatrzyma. „Bild” grzmi, że to skandal, ale tak naprawdę przed starcami dwóch odwiecznych rywali każdy pretekst wydaje się dobry do tego, żeby podgrzać atmosferę.

TALIZMAN WEMBLEY

Stare powiedzenie Gary’ego Linekera, że „futbol to taka gra, w której po boisku biega 22 facetów, a na koniec wygrywają Niemcy”, mocno się zdezaktualizowało. W 2014 roku zostali mistrzami świata, czekając na tamten tytuł 24 lata. Euro wygrali po raz ostatni w 1996, właśnie wtedy, gdy stanęli na drodze do chwały Anglii na jej terytorium. Z pewnością da się ich pokonać. Z tych mistrzostw o mały włos wylecieliby na etapie fazy grupowej, ale w swoim stylu, rzutem na taśmę, zdołali awansować.

Anglicy zagrają po raz czwarty w tym turnieju na Wembley. NIe stracili tutaj gola, a ściany pomogły im zwyciężyć w grupie. Wciąż nie przegrali meczu w tych ME. Z Niemcami mają bardzo wyrównany bilans – po 13 zwycięstw, nieznacznie lepsze bramki. Pewnie nie da się na tym zbudować przewagi psychologicznej przed pierwszym gwizdkiem.

Trudno uwierzyć w to, że młodzi zawodnicy Southgate’a nie oglądali nigdy na YouTube półfinału z 1996 roku, kiedy ich obecny selekcjoner przegrał próbę nerwów przy stanie 5:5 w serii jedenastek. Alana Shearera, który dał wtedy gospodarzom prowadzenie, znają z roli eksperta telewizyjnego i wiedzą, że jest żywym pomnikiem, legendarnym, najlepszym strzelcem w historii Premier League.

Anglia kontra Niemcy, Czesi w ćwierćfinale, z ochotą na zdobycie sławy, skojarzenia z latem 96. zaczynają być oczywiste. Widowiskowość turnieju sprawia, że młode pokolenia fanów mogą go zapamiętać na lata jako wzorzec. Czy w ich pamięci zostanie również niemiecko-angielski klasyk?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.