Dawnośmy się nie widzieli. Powroty tych graczy NBA będą w przyszłym sezonie ekscytować najbardziej

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
Kawhi Leonard koszykówka
Fot. Thearon W. Henderson/Getty Images

Drużyny NBA rozpoczynają właśnie ostatni etap przygotowań do nadchodzących rozgrywek. Już za moment pierwsze mecze przedsezonowe, a od 18 października faza zasadnicza ruszy pełną parą. Do tego dnia odlicza też pokaźna grupa zawodników, która z wypiekami na twarzy oczekuje swojego powrotu na parkiet po długiej przerwie.

Przed nami sezon NBA pełen powrotów. Kibice zobaczą dawno niewidzianych ulubionych zawodników, kluby ucieszą się z powrotu ważnych graczy, a ci wracający do gry na pewno będą chcieli coś udowodnić. Na czyje powroty czekamy więc najmocniej?

1
Kawhi Leonard (Los Angeles Clippers)

Lider Los Angeles Clippers nie gra od 14 czerwca 2021 roku. To wtedy w drugiej rundzie fazy play-off na Zachodzie zerwał więzadło ACL w kolanie. Mimo tego kalifornijska drużyna zdołała sobie poradzić z Utah Jazz i awansowała do finałów konferencji, lecz na nic więcej nie było ją stać. W kolejnych rozgrywkach nie udało się Clippers awansować nawet do fazy play-off, bo do Leonarda na liście kontuzjowanych dołączył też Paul George.

Teraz obaj mają być w pełni zdrowi i wszyscy w Los Angeles liczą, że to będzie „ten” sezon. Bo zdrowi Clippers mogą mieć najgłębszy i najsilniejszy skład w całej lidze.

Leonard całkowicie poświęcił się rehabilitacji z krótkimi tylko epizodami przerwy związanymi ze swoimi obowiązkami marketingowymi. Dziś powroty do gry po zerwanym więzadle kolanowym są już dużo łatwiejsze niż jeszcze 10-15 lat temu. Czasem zawodnikom udaje się nawet wrócić jeszcze silniejszym niż wcześniej. A z obozu Clippers słychać, że Kawhi maniakalnie wręcz podszedł do całego procesu. Nic więc dziwnego, że drużyna z Los Angeles jest całkiem optymistycznie nastawiona do kolejnego sezonu.

2
Zion Williamson (New Orleans Pelicans)

Przedłużenie kontraktu podpisane, to teraz można wracać do koszykówki. Zion Williamson przez jednych jest niedoceniany, przez innych przeceniany, a prawda jak zwykle leży gdzieś pośrodku. Bo zawodnik, który w trzy lata zagrał jak do tej pory tylko kilka meczów więcej niż Greg Oden w swoich pierwszych trzech sezonach, musi najpierw pokazać, że jest w stanie pozostać zdrowym. Talentu i potencjału nikt mu nie odmawia. W sezonie 2020-21 był już na poziomie all-star, dominując w strefie podkoszowej jak mało kto w XXI wieku.

Fakt faktem, że poza pomalowanym w zasadzie nie istniał (po czterech trójkach w debiucie potem trafił jeszcze łącznie tylko 21 rzutów spoza pomalowanego), a na dodatek żaden inny gracz nie był blokowany tak często (131), natomiast czysta siła 22-latka bywa przerażająca.

Pod koniec drugiego sezonu coraz więcej i lepiej grał też z piłką w rękach. To dobry kierunek, którego nie powinno wcale aż tak mocno ograniczyć sprowadzenie CJ McColluma. Koniec końców najważniejsze będzie jednak zdrowie Williamsona. Jego osobisty trener (to nowość) z jednej strony zachwala ilość pracy i twierdzi, że jego podopieczny nigdy jeszcze nie był tak atletyczny, ale z drugiej odmawia konkretnego komentarza na temat wagi zawodnika. A z nią, jak i z poziomem tkanki tłuszczowej powiązane są pewne zapisy w umowie Ziona, który poprzedni sezon stracił przecież w całości przez przeciążeniowe złamanie w lewej stopie. Sam skrzydłowy zapewnia, że nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze.

3
Ben Simmons (Brooklyn Nets)

Krok po kroku Ben Simmons odhacza kolejne etapy, by wrócić do gry ze świeżą głową i zacząć w Nowym Jorku na nowo. Nie jest o to wcale łatwo, biorąc pod uwagę to, co działo się na Brooklynie tego lata, gdzie powrót Australijczyka na parkiet po ponad roku przerwy nie jest nawet największą historią. Zadbali o to Durant oraz Irving, choć to może być dla Simmonsa akurat dobra sytuacja. Trochę w cieniu będzie mógł wrócić do grania i zostawić za sobą kilkanaście ostatnich miesięcy, w których trakcie nie tylko stał się trochę ligowym pośmiewiskiem (to efekt fatalnej postawy w ubiegłorocznej fazie play-off), ale też zmagał się z problemami zdrowotnymi (także psychicznymi) i po raz pierwszy w karierze zmienił klub.

Teraz ponoć jest wreszcie zdrowy. Co więcej, niedawna wizyta w podcaście JJ Redicka w jakimś sensie miała wymiar terapeutyczny, dzięki czemu trzykrotny all-star do nowego sezonu będzie mógł podejść z odpowiednim nastawieniem psychicznym.

Na to liczą przede wszystkim kibice Nets, którzy po letnich dramach wokół zespołu nie do końca wiedzą, czego tak naprawdę powinni się spodziewać. Simmons to niewątpliwie jeden z kluczowych elementów całej tej układanki, natomiast najważniejsze pytanie brzmi, czy od czerwca 2021 roku – a więc od ostatniego jego występu na parkietach NBA – stał się lepszym czy gorszym zawodnikiem. Kłopoty z plecami postępów nie ułatwiają, a przecież już przed kontuzją i straconym w całości sezonem 26-latkowi często zarzucano… brak progresu.

4
Jamal Murray (Denver Nuggets)

Była szansa na powrót Jamala Murraya pod koniec poprzedniego sezonu. Obrońca mądrze się jednak na to nie zdecydował. Jak sam potem tłumaczył, nie chciał grać i jednocześnie myśleć o tym, co dzieje się na boisku. To musi się dziać naturalnie, niewymuszenie. To dlatego w nowym sezonie 25-latek powinien pojawić się na parkiecie z większą pewnością siebie. Zerwane więzadło ACL w kwietniu 2021 roku przerwało najlepszy jego sezon w karierze. Sam zainteresowany twierdzi, że w trakcie absencji stał się lepszym graczem. Może nie skacze jeszcze tak wysoko, jak wcześniej, ale za to rozumie grę lepiej i widzi więcej.

Najbardziej z jego powrotu ucieszyć powinien się Nikola Jokić. Przez lata to był jego ulubiony partner w ataku. Dość powiedzieć, że w sezonie 2020-21 żadna inna para kolegów z drużyny nie rozdała między sobą tak wielu asyst. A przecież Murray nie dokończył tamtych rozgrywek ze względu na kontuzję. Chemia między tą dwójką jest na bardzo wysokim poziomie i roczna przerwa raczej tego nie zmieni. Jokić będzie mógł wrócić do grania swoich ulubionych akcji z Murrayem na szczycie linii rzutów za trzy punkty, a Nuggets do czołówki Konferencji Zachodniej, choć to zależy też od zdrowia Michaela Portera Jra.

5
James Wiseman (Golden State Warriors)

Kilka miesięcy temu Warriors świętowali mistrzostwo. Dziś przygotowują się do obrony, a fani GSW patrzą w przyszłość z wielką nadzieją. Jeden z głównych powodów to James Wiseman, który w drodze do mistrzostwa nie odegrał w sumie żadnej roli. Po 39 meczach w debiutanckim sezonie 21-latek stracił calutkie poprzednie rozgrywki przez uraz prawego kolana. Wiseman od początku pokazywał spory potencjał, choć oczywiste było, że będzie potrzebował jeszcze sporo czasu i ogłady, zanim zacznie naprawdę ogarniać to, co się dzieje wokół niego na parkiecie.

Zdaje się, że ten moment jest coraz bliżej. Jeśli bowiem wierzyć słowom trenera Steve’a Kerra, to 21-latek na ostatnich treningach Warriors wygląda znakomicie nie tylko pod względem fizycznym, ale też mentalnym. Warto zresztą zaznaczyć, że trwający obóz przygotowawczy jest tak naprawdę dla Wisemana pierwszym takim obozem w karierze.

Przed debiutanckim sezonem dopadła go choroba, a rok temu leczył już kontuzję. Teraz wreszcie ma okazję uczyć się gry – w dosłownym znaczeniu. Z dnia na dzień jego umiejętności przestają być aż tak surowe. Obdarzony znakomitymi warunkami fizycznymi (ponad siedem stóp wzrostu i niemal 230-centymetrowy zasięg ramion) podkoszowy może być więc dla Wojowników bardzo ważną postacią w przyszłym sezonie. On sam też doskonale zdaje sobie z tego sprawę. To dlatego jako jedyny gracz GSW miał tego lata stuprocentową frekwencję na wewnętrznych gierkach.

6
Jonathan Isaac (Orlando Magic)

Sporo się w NBA zmieniło od ostatniego meczu Jonathana Isaaca. Utalentowany podkoszowy Magic po raz ostatni zagrał jeszcze w bańce w Orlando latem 2020 roku. Doznał wtedy zerwania więzadła ACL i był to bardzo przykry widok. Kontuzja nie pozwoliła mu wrócić ani w przyspieszonym sezonie 2020/21, ani też w poprzednich rozgrywkach. Na domiar złego w marcu tego roku doznał urazu ścięgna udowego, co także wymagało interwencji chirurgicznej. Teraz wreszcie ma wrócić, ale może mocno się zdziwić, bo przez dwa lata jego absencji mnóstwo się na Florydzie zmieniło.

Magic weszli w ostrą przebudowę, a efektem tego jest ciekawy, młody skład z „jedynką” tegorocznego draftu w osobie Paolo Banchero, ale też takimi zawodnikami jak Franz Wagner, Wendell Carter Jr. czy Jalen Suggs.

Gdzie w tym wszystkim znajdzie się miejsca dla Isaaca? To zależy, jak będzie wyglądała gra 24-latka po tak długiej absencji. Przed kontuzją mierzący 211 centymetrów podkoszowy pokazywał znakomity potencjał głównie w obronie. Musi on też pamiętać, że stawką jest nie tylko jego przyszłość w Orlando, ale też wielkie pieniądze, bo przez kontuzje jego umowa na kolejne sezony jest tylko w części gwarantowana. Ma więc o co walczyć.

7
TJ Warren (Brooklyn Nets)

W przeciwieństwie do Isaaca ten zawodnik z bańki może mieć akurat znakomite wspomnienia. TJ Warren w Orlando był wielkim zaskoczeniem. Pozytywnym oczywiście, bo choć w przeszłości dał się poznać jako solidny zawodnik, to jednak w tych wyjątkowych warunkach po raz pierwszy w karierze pokazał, że stać go na odgrywanie pierwszoplanowej roli. Grał jak w transie, a punkty zdobywał na zawołanie i był wprost jednym z najlepszych graczy w bańce.

W kolejnych dwóch sezonach zagrał jednak łącznie ledwie cztery spotkania, a wszystko przez problemy z lewą stopą. Od jego ostatniego meczu – pod koniec 2020 roku – minęło już ponad 600 dni!

W tym czasie upadł projekt Pacers, którego Warren miał być istotną częścią. Ostatecznie w barwach ekipy z Indianapolis już nie zagra, bo tego lata 29-latek skorzystał z okazji i zmienił klub. Trafił do Brooklyn Nets, którzy zaproponowali mu umowę na jeden rok. Przez ten jeden sezon skrzydłowy będzie więc miał szansę się wykazać i przypomnieć o sobie. Co prawda Kevin Durant oraz Kyrie Irving zostali ostatecznie w nowojorskim klubie, lecz Warren obok tych graczy i tak powinien mieć sporo minut i dużą rolę.

8
John Wall (Los Angeles Clippers)

Zaczynaliśmy graczem Clippers, to kończymy graczem Clippers. Ostatni raz w akcji widzieliśmy Walla w kwietniu 2021 roku. W swoim ostatnim jak dotychczas meczu NBA zdobył 27 punktów oraz rozdał 13 asyst. Teraz takich liczb raczej nie należy się spodziewać, ale 32-latek w sumie jest zadowolony. Chyba po raz pierwszy w karierze będzie mógł zająć miejsce z tyłu auta. Po przesiedzianym w Houston sezonie – był w pełni zdrów, ale Rockets nie widzieli go w swoich planach – porozumiał się z teksańskim klubem w sprawie wykupienia kontraktu i dołączył do Clippers, gdzie diametralnie zmieni się jego rola.

On sam na razie mówi same dobre rzeczy. Że nie zależy mu na pierwszej piątce i że chce tylko pomóc drużynie. Pochwalił nawet Reggieego Jacksona z imienia i nazwiska, a to przecież między nimi toczyć będzie się wewnętrzna rywalizacja o rolę i minuty w zespole.

Rozgrywający przystąpi zresztą do tej rywalizacji w dobrej formie fizycznej. Paradoksalnie trwająca calutki sezon przerwa mogła mu bardzo pomóc. Bo wreszcie odpoczął i wyszedł z ciemnych miejsc, gdzie do myśli zaglądało samobójstwo, co niedawno sam przyznał. Jednocześnie regularnie trenował i pracował nad kondycją. A to bardzo dobry sygnał, szczególnie że chodzi o gracza, który w 2019 roku zerwał Achillesa.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz sportowy z pasji i wykształcenia. Miłośnik koszykówki odkąd w 2008 roku zobaczył w akcji Rajona Rondo. Robi to, co lubi, bo od lat kręci się to wokół NBA.
Komentarze 0