Dwie trzecie meczów miało na celu odsianie jednej trzeciej najsłabszych zespołów, dlatego pierwszy etap przy tym formacie Euro jest wydłużony, mimo że wciśnięty w mniej niż dwa tygodnie. Faza grupowa przyniosła dużo emocji i kilka naprawdę dobrych meczów. Dla nas niestety ta zabawa już się zakończyła, ale w rywalizacji zostały naprawdę mocne firmy. Zakończenie pierwszego etapu pozwala nam na chwilę wytchnienia, bo dostaniemy dwa dni przerwy, ale też daje okazję do pierwszych podsumowań. A mało co tak wzbudza dyskusję, jak układanie najlepszej jedenastki.
Pomijając już kwestie Polski i kolejnego odpadnięcia naszej reprezentacji na tak wczesnym etapie, to trzeba stwierdzić, że turniej zaczął się lepiej niż wielu się spodziewało. Obawy były o to, że zobaczymy Euro zmęczonych nóg i mając w pamięci spadającą średnią goli na Euro 2016 i mundialu 2018, można było pesymistycznie nastawić się, że będziemy świadkami zamkniętych meczów. Tymczasem jest inaczej. Średnia bramek na mecz wynosi jak do tej pory 2.61 – tylko na rekordowym pod tym względem Euro 2000 (śr. 2.74 w całym turnieju) było lepiej.
To sprawia, że przy układaniu najlepszej jedenastki mieliśmy aż nadmiar bogactwa z przodu. Kilku graczy, którzy strzelili po dwa czy trzy gole się nie załapało, ale też w niektórych przypadkach staraliśmy się docenić inne aspekty. Nie chodzi przecież o to, żeby stworzyć jedenastkę ultraofensywną i wrzucić po prostu najlepszych strzelców – staraliśmy się, by to był zespół, w którym jest podział na role i wybrać jedenastu graczy, którzy mogliby zagrać wspólnie na jednym boisku.
Jak nam to wyszło, to już ocenicie sami. Można – wręcz trzeba – się nie zgadzać. Ustawienie to 4-3-3, choć patrząc na to, jak gra wiele zespołów, śmiało mogliśmy postawić na trójkę stoperów.
Owszem, Polacy strzelili mu dwa gole, ale to były jedyne, jakie Szwecja straciła w fazie grupowej. Poza tym nawet w meczu z nami pokazał kilka bardzo pewnych interwencji. Wcześniej Olsen bronił również dobrze w starciach z Hiszpanią oraz Słowacją, a przede wszystkim w tym pierwszym. Byli w fazie grupowej wprawdzie Jordan Pickford i Gianluigi Donnarumma, którzy nie stracili gola, ale też szczególnie Włoch miał mało do roboty. Doceniamy więc tego, który musiał się nieraz uwijać między słupkami.
Trudno mówić o 25-latku, który ma za sobą już występy w Lidze Mistrzów i Lidze Europy, przeszło 150 razy zagrał w Eredivisie i jest kapitanem PSV Eindhoven, ale biorąc pod uwagę, jak holenderska piłka ligowa straciła na ważności w Europie, to takie słowa niekoniecznie są na wyrost. Spójrzmy prawdzie w oczy: wielu kibiców po raz pierwszy zobaczyło Dumfriesa dopiero na tym turnieju. A to, co zobaczyli, musiało robić wrażenie. Jako prawy wahadłowy reprezentant Holandii robił mnóstwo szumu. Żaden obrońca w Euro nie miał do tej pory tylu kontaktów w polu karnym przeciwnika. Ponadto Dumfries zdobył dwie bramki, w tym jedną na wagę zwycięstwa 3:2 z Ukrainą. Po fazie grupowej to najmocniejszy kandydat do tego, by latem przejść do ligi z TOP5.
Kolejny Holender w tym zestawieniu i już możemy wam nieco zaspoilerować: nie ostatni. De Ligt nie robi może w Juventusie takiej furory, jakiej oczekiwano po transferze z Ajaksu, ale z drugiej strony ma jeszcze czas. Z trzeciej – liderem formacji defensywnej staje się w kadrze, co pokazuje, że ma naprawdę wysokie umiejęności. Oranje nie byli poważnie przetestowani w grupie, ale gdy De Ligt musiał się wykazać, robił to z dużym spokojem. Mecz z Austrią to podręcznik gry w defensywie.
Nie było innej opcji – przywódca włoskiej defensywy, która przeszła przez fazę grupową suchą stopą musiał się tu znaleźć. Po prawdzie, to do pewnego momentu bardziej zasługiwał tu na wyróżnienie Giorgio Chiellini, który zagrał profesurę z Turcją, ale szybki uraz w drugim meczu i odpoczynek w trzecim sprawił, że więcej odpowiedzialności na siebie musiał wziąć Bonucci. A że w pierwszym spotkaniu też grał pewnie, to należy mu się miejsce w naszej jedenastce. Włosi jednak mogliby się tu znaleźć jako kolektyw. Świetnie bronią bez piłki całą drużyną. Niech świadczy o tym fakt, że w trzech meczach pozwoli Turkom, Szwajcarom i Walijczykom na oddanie ledwie dwóch celnych strzałów!
Owszem, zepsuł rzut karny przeciwko Finlandii, ale wrażenie robi to, jak dobrze pomocnik Tottenhamu zareagował na to w kolejnych meczach. Z Belgią i Rosją zagrał jak szef. Duńczycy w obu tych spotkaniach prezentowali się już bardzo dobrze i ostatecznie wyszli z grupy, a Hojbjerg był centralną postacią. Wziął na siebie rolę lidera po absencji Christiana Eriksena i nawet przejął część zadań kreatywnych. Fazę grupową zakończył z trzema asystami. Do tego jak zawsze był pewny w odbiorze.
Po raz kolejny udowodnił, że w reprezentacji Holandii staje się innym piłkarzem niż w klubie. Wijnaldum gra bardziej ofensywnie, częściej kreuje i znajduje się w polu karnym, a o tym, że potrafi to robić, niech świadczą trzy gole w fazie grupowej. Zamiast niego mógł się tutaj znaleźć Frenkie De Jong, który gra niczym profesor i wprowadza spokój w często dość chaotyczną grę Holendrów. Wygrywa jednak Wijnaldum, który w naszej linii pomocy dostanie taką wolność, jak w kadrze.
Kolejny piłkarz, który inaczej pokazuje się w kadrze, a innego pamiętamy go z klubu. W reprezentacji Francji Pogba wydaje się nabierać innych mocy i przede wszystkim bierze za drużynę odpowiedzialność. Jego przerzut przed golem przeciwko Niemcom był palce lizać, zresztą po tamtym meczu dostał nagrodę dla najlepszego piłkarza. Z Węgrami grało mu się trudno, ale już przeciwko Portugalii znów błyszczał. Gdyby nie świetna parada Ruiego Patricia przy jego strzale zza pola karnego, mówilibyśmy o jednym z najpiękniejszych goli fazy grupowej. Na takiego Pogbę aż przyjemnie popatrzeć.
Punkt odniesienia holenderskiej ofensywy. Główny kreator i jednocześnie piłkarz, który kończył najwięcej ataków Oranje. Gdyby Depay miał nieco lepszą skuteczność, to jego dorobek byłby bardziej okazały, niemniej dwa gole i asysta też wyglądają dobrze. Zastanawiające jest tylko, kogo Frank De Boer zestawi z nowym piłkarzem Barcelony w linii ataku. Pomysł z Woutem Weghorstem dobrze sprawdził się z Ukrainą, klasyczne połączenie szybkiego napastnika z wysokim do grania w duecie dawało odpowiedni balans, ale gdy z Macedonią Północną pojawił się Donyell Malen, Holendrzy byli jeszcze bardziej nieprzewidywalni. O to jednak martwić się będą przed 1/8 finału piłkarze reprezentacji Czech.
W pole karne wchodzi jak do siebie. Rosję pokonał praktycznie sam, z Danią często wcielał się w rolę kreatora i rozdawał piłki, a potem swój dorobek poprawił jeszcze z Finlandią. Nie tylko świetnie rozbija się między rywalami, ale jest niezwykle inteligentny i dobrze łączy grę Belgów. Z nim, zdrowym Kevinem De Bruyne i wracającym do formy Edenem Hazardem zespół Roberto Martineza może mieć najlepszy tercet ofensywny w Europie. A sam Lukaku rozwiał wszelkie wątpliwości – to jeden z trzech najlepszych środkowych napastników świata.
Owszem, trzy z pięciu bramek w fazie grupowej zdobył z rzutów karnych, jedną po wykończeniu kontry dwóch na jednego, a kolejną, gdy okiwał Petera Gulacsiego. Ale wszystko to też trzeba potrafić i nie warto Ronaldo umniejszać. Tym bardziej, że dzięki tym trafieniom wyrównał międzynarodowy rekord w liczbie goli dla drużyny narodowej – strzelił już 109 dla reprezentacji Portugalii, doganiając Irańczyka Aliego Daeiego. Ronaldo ma dużą szansę przebić ten wyczyn jeszcze na tym turnieju, choć jego zespół trafił w 1/8 finału na bardzo mocną Belgię.
*****
Ławka rezerwowych naszej jedenastki: Gianluigi Donnarumma, Raphael Varane, Leonardo Spinazzola, Manuel Locatelli, Frenkie De Jong, Kevin De Bruyne, Patrick Schick.