Bliskie związki marihuany ze światem sportu. Niewinna rekreacja czy realne wykroczenie?

Zobacz również:Musimy porozmawiać o „Czekotubce” Josefa Bratana
ShaCarri Richardson
fot. Patrick Smith/Getty Images

Ktoś nadal uważa, że palenie papierosów przez Wojciecha Szczęsnego to wielki skandal? Albo że sportowcy korzystający - po godzinach - z legalnego dostępu do marihuany powinni być dyskwalifikowani? To przecież tylko ludzie.

Odpowiedź może być jedna: większość sytuacji to niepotrzebne utrudnianie życia atletom i atletkom. Rekreacyjne korzystanie z dobrodziejstw marihuanen nie powoduje korzyści na boisku, bieżni czy na torze. Jeśli już to ułatwia - do pewnego stopnia - życie poza nim. Medialna dyskusja, która rozgorzała po dyskwalifikacji Sha'Carri Richardson ma całkowicie słuszne podłoże. Jedna z największych wschodzących talentów i medalowa nadzieja teamu USA nie pojedzie do Tokio.

Powód jest kuriozalny. Sportowczyni zapaliła sobie jointa czy dwa. To wystarczyło, aby skreślić miesiące przygotowań, godziny wylanego potu i wiele poświęceń. Sprzeciw wobec tej decyzji wyraził nie tylko świat lekkiej atletyki i innych dyscyplin, ale również popkultury czy polityki. W tym całym zamieszaniu najbardziej szkoda Richardson. Zabrakło ludzkiego podejścia do tematu, a wygrały szkodliwe mity bez żadnego poparcia w nauce.

Ale przypadek amerykańskiej sprinterki to nie pierwszy - i zapewne nie ostatni - romans sportu z THC. Historia zna momenty, w których sportowcy byli wyrzucani z wielkich imprez, odbierano im medalowe szanse lub nakładano wysokie grzywny. W temacie twardych narkotyków czy psującego sport dopingu dyskwalifikacja jest oczywistym rozwiązaniem. Jednak za marihuaną stoją zupełnie inne pobudki i z pewnością nie ma wśród nich nienaturalnej siły, przekraczającej normy wytrzymałości czy oszałamiającej szybkości. Korzyści mogą być inne: koncentracja, odprężenie i odreagowanie po ciężkich treningach lub stresujących zawodach. Oto najgłośniejsze nazwiska, które musiały zmierzyć się z ostracyzmem spowodowanym tą, która nikogo nie zabiła, a jednak zakazana. I te, które wyszły na tym z podniesionym czołem, a teraz śmiało inwestują w prominentny biznes.

1
Sha'Carri Richardson
ShaCarri Richardson
fot. Patrick Smith/Getty Images

Najświeższy przypadek, który na nowo podniósł debatę o zasadności kar. 21-letnia nadzieja amerykańskiego track&field nie pojedzie na wymarzone igrzyska do Tokio. Powód? W jej organizmie wykryto marihuanę, którą stosowała w celach rekreacyjnych. Sprinterka tłumaczyła się stresem związanym z przygotowaniami do startu. Drugim aspektem była śmierć matki, która odeszła tydzień przed zawodami kwalifikacyjnymi. W konsekwencji zapalenia jointa lekkoatletka została zawieszona na 30 dni. Oznaczało to pominięcie najważniejszych dla niej konkurencji w stolicy Japonii, czyli biegów na 100 i 200 metrów.

Czy Richardson zostanie symbolicznym kozłem ofiarnym potrzebnych zmian? Niewykluczone, bo spora część sportowego środowiska wstawiło się za ekscentryczną biegaczką. Mówi się o bezsensowności karania za palenie marihuany, bo nie wpływa na lepsze wyniki, a jedynie pozwala odpocząć mentalnie od presji i treningów. Bo nie należy jej traktować jako dopingu. Tym bardziej, że są dyscypliny, w których THC i CBD zostały wycofane z listy substancji zakazanych. Przykładem amerykański baseball czy UFC. Można? Można.

2
Michael Phelps
Michael Phelps
fot. Adam Pretty/Getty Images

Legenda pływactwa i najbardziej utytułowany sportowiec w historii Igrzysk Olimpijskich. Kariera Michaela Phelpsa to historia wzlotów i upadków. Oczywiście z dużym naciskiem na te pierwsze. Atleta ma jednak w kartotece przypał związany z paleniem trawy. W 2009 roku wyciekło zdjęcie, na którym pływak zaciąga się dymem z bongosa. Przynajmniej postawił na sposób inhalacji związany z zawodem. Phelps stracił kontrakty sponsorskie i został zawieszony na kwartał.

Koniec końców sprawa rozeszła się po kościach, a sportowiec wystartował jeszcze na dwóch olimpiadach: w Londynie i Rio de Janeiro. Jaka jest diametralna różnica pomiędzy kontrowersją wokół Phelpsa a przypadkiem Richardson? 12 lat temu marihuana była nielegalna w większości stanów. Dwa: kontekst rozmieszczenia w czasie jest zupełnie inny. Phelps nigdy nie stracił możliwości startu na igrzyskach, a sprinterka już tak. Aż się prosiło o okoliczności łagodzące.

3
Nick Diaz
Nick Diaz
fot. Josh Hedges/Zuffa LLC/Zuffa LLC via Getty Images

Bracia Diaz są jednymi z głównych orędowników palenia marihuany. Przynajmniej w świecie sportów walki. Nick, starszy z rodzeństwa, regularnie wpadał za bycie pod wpływem. Nie zniechęciły go liczne zakazy, w tym ten kosmiczny z 2015 roku. Nie miesiąc, nie trzy, a sześćdziesiąt. Tak, Nick Diaz został zbanowany na pięć lat. Nawet tak surowa kara nie była powodem do zakończenia związku z Mary Jane. Zawodnikowi zdarzało się nawet przykurzyć jointa CBD podczas treningu. To zróbmy fast forward do 2021 roku. W styczniu UFC oficjalnie ogłosiło, że THC znika z listy substancji zabronionych. Podsumowując: Diaz miał spory udział w zmianie optyki. Ale jakim kosztem!

Co więcej, organizacja bierze udział w badaniach na temat skuteczności psychodelików w walce z depresją i PTSD. Czy według USADA są równi i równiejsi? Nie do końca. UFC nie podlega bowiem międzynarodowemu prawu dopingowemu, które dotyczy komitetów olimpijskich.

4
Carmelo Anthony i John Wall
Carmelo Anthony
fot. Abbie Parr/Getty Images

Jak donoszą sami koszykarze, podobno nawet 80% graczy regularnie pali skuna. Informacje potwierdził m.in. zasłużony dla ligi Kenyon Martin. Nie powinno to dziwić nawet niedzielnego obserwatora. Mało która dyscyplina jest tak blisko kultury rapowej, mody i szeroko pojętego hedonizmu, jak NBA. A marihuana idealnie wpisuje się w koszykarską stylówę. Modę na CBD i luzowanie restrykcji względem THC wyczuli Carmelo Anthony i John Wall. Obaj zainwestowali w markę Leune, zajmującą się działaniami w branży kanabinoidów. W kwietniu tego roku dorzucili się do $ 5 milionów dolarów, które miały wesprzeć brand. Trzeba przyznać, że dla Melo jest to piękne zwieńczenie historii. W 2004 roku został zatrzymany za posiadanie marihuany, żeby w 2021 roku dołożyć cegiełkę do jej legalnego statusu w osiemnastu amerykańskich stanach. Jak to szło - nigdy się nie poddawaj?

Co więcej, była gwiazda NBA, Al Harrington, zaraz po zakończeniu kariery zaczęła inwestować w tę branżę. Efektem świetnie prosperująca firma Viola, dostarczająca produkty na bazie konopi oraz kampania propagująca legalizację. Były zawodnik m.in. Indiana Pacers i New York Knicks przekonał do sprawy nawet legendarnego Davida Sterna. Zmarły w 2020 roku komisarz przyznał w rozmowie, że usunięcie marihuany z listy zakazanych substancji ma logiczny sens.

5
Megan Rapinoe
Megan Rapinoe
fot. Richard Heathcote/Getty Images

Najlepsza piłkarka świata nie miała bezpośrednich kłopotów z prawem. Nigdy nie wpadła też podczas kontroli antydopingowej. Jest jednak jedną z osób, które w świecie sportu promują korzyści płynące ze stosowania marihuany. Szczególnie tej w wydaniu pozbawionym tetrahydrokannabinolu. Rapinoe jest ambasadorką marki inwestującej w CBD. Zawodniczka OL Reign zachwalała działanie przeciwbólowe podczas zmagania się z poważną kontuzją. Kiedy wracała do zdrowia po zerwaniu więzadeł krzyżowych palenie przyniosło jej dużą ulgę. Drugą po Rapinoe sportowczynią zachwalającą korzyści jest Sue Bird. Koszykarka Seattle Storm także korzysta z tego sposobu na rekonwalescencję. A jak wiadomo, od CBD do THC droga jest niedługa.

6
Eugene Monroe i Derrick Morgan
Derrick Morgan NFL
fot. Wesley Hitt/Getty Images

Dwójka zawodników NFL, którzy jako pierwsi zaczęli krucjatę przeciwko kryminalizacji THC. I to z pozytywnym skutkiem. W 2020 roku National Football League zniosło - pod pewnymi warunkami - srogie kary za używanie marihuany. Monroe i Morgan podnieśli publiczny raban 5 lat temu i szybko dołączyli do nich inni. Powstała petycja, a później zadziałał efekt kuli śnieżnej. Nie minęło wiele czasu, a tacy gracze, jak Marvin Washington, Rob Sims czy Calvis Johnson weszli w kanabisową branżę. Z sukcesami, bo dwójka wymienionych współpracowała nawet z Harvardem. Wszystko w celu badań nad urazami i chorobami mózgu, w których leczeniu może pomóc marihuana. By żyło się lepiej!

7
Ricky Williams
Ricky Williams
fot. Jonathan Daniel/Getty Images

Zanim nadeszła era Monroe’a i Morgana, z prawem musiał zmagać się Ricky Williams. Słynny gracz NFL nieustannie wpadał podczas kontroli antydopingowych. Mimo tego nie zniechęcił się do walki o legalizację marihuany. Jego złoty czas przypadł na pierwszą dekadę XXI wieku. W 2004 roku dość niespodziewanie zapowiedział zakończenie kariery. Odszedłem na sportową emeryturę, by palić weed - zapewniał wtedy Williams. Oczywiście z przymrużeniem oka, bo sportowiec zmagał się z kłopotami natury zdrowia psychicznego. Marihuana była jedną z form pomocniczych terapii.

Futbolista wrócił później na boisko, a gdy ostatecznie zawiesił buty na kołku, postanowił wejść w branżę CBD. Zafascynował się ziołolecznictwem, mindfulness i filozofią wschodniej Azji. W konsekwencji razem z żoną założył firmę Real Wellness. Jej misją jest zmiana wizerunku konopi indyjskich oraz pomoc ludziom z problemami, które można rozwiązać z udziałem leczniczej rośliny.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz i deputy content director newonce. Prowadzi autorskie audycje „Vibe Check” i „Na czilu” w newonce.radio. W przeszłości był hostem audycji „Status”, „Daj Wariata” czy „Strzałką chodzisz, spacją skaczesz”. Jest współautorem projektu kolekcje. Najbardziej jara go to, co odkrywcze i świeże – czy w muzyce, czy w popkulturze, czy w gamingu.