Pieniądze ponad spojrzenie w lustro. Blaugrana w sądzie chce udowadniać, że Setien się nie nadawał (KOMENTARZ)

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
Barcelona v Bayern Munich - UEFA Champions League Quarter Final
Fot. Michael Regan - UEFA/UEFA via Getty Images

Barcelona idzie do sądu z Quique Setienem, by dowieść, że jako trenerowi zabrakło mu „zdolności do pracy” i w konsekwencji nie wypłacić zaległych 4 milionów euro. Pomijając że Ronald Koeman ma gorszą średnią punktową niż Kantabryjczyk, a taka teza jest dziecinnie prosta do obalenia, to sama informacja pokazuje, dokąd zawędrowała Blaugrana jako klub. Pójdzie rywalizować na miecze, narazi się na śmieszność i utratę jakiejkolwiek powagi, ale powalczy o każdy eurocent. To poruszanie się w oparach absurdu, które sugeruje, że na poziomie organizacji dochodzimy do najgorszych momentów katalońskiego klubu w XXI wieku.

Sam Quique Setien upomniał się, że poprzedni pracodawca nie chce mu wypłacić należnej pensji z tytułu podpisanego kontraktu. Został pożegnany bez jakiejkolwiek przyzwoitej komunikacji, po prostu nieelegancko, bo buzowały emocje po blamażu 2:8 z Bayernem Monachium w Lidze Mistrzów. Ale kiedy one opadły, 62-letni menedżer nadal nie może doprosić się normalnego kontaktu. Doszło do tego, że ich konflikt będzie trzeba roztrzygać prawnie, a – jak donoszą wiarygodni dziennikarze Cadena SER – aktualni szefowie Barcelony zamierzają podważyć w sądzie „umiejętności, zdolności oraz podejście do treningu” Setiena w stolicy Katalonii.

Aby tak zagrać, trzeba mieć naprawdę spory tupet. Bo to zagranie iście bezczelne. Albo po prostu stać pod ścianą i chwytać się brzytwy. Bo nawet jeżeli klęska z przyszłym zwycięzcą Ligi Mistrzów będzie wypominana przez lata, nadal Quique Setien przegrał tylko 5 z 25 spotkań, dokładnie tyle co Ronald Koeman, ale uzyskał nieco lepszą średnią punktową niż broniony przez aktualny zarząd Holender.

Nie trzeba też być wybitnym detektywem, aby doszukać się wypowiedzi prezydenta Bartomeu jeszcze z lipca, że planem jest współpraca z Setienem również w kolejnym sezonie. Wszystko zweryfikowała dopiero Liga Mistrzów oraz przegrane mistrzostwo. „Potrzebowaliśmy impulsu. Setien był powiewem świeżego powietrza i dał nam nowe rozwiązania. Jestem dość zadowolony z ewolucji drużyny, więc zostanie na stanowisku. Poprawki były widoczne, więc teraz gramy o dwa tytuły” – mówił Bartomeu, zanim pogonił go kilka tygodni później, po czym sam został zmuszony do ustąpienia. Każdy wynaleziony cytat będzie działał na korzyść 62-latka, a takich naprawdę znajdzie się sporo.

Wydaje się, że w tej sprawie wszystko stoi po stronie Quique Setiena. I pomyśleć, że rozchodzi się zaledwie o 4 miliony euro. Więcej przecież kosztowało samo ściągnięcie Ronalda Koemana z holenderskiej federacji, a prawie trzykrotność tego należała się Ernesto Valverde. Katalończycy jednak znaleźli się nad przepaścią i szukają wszelkich sposobów, by przetrwać m.in. wysłali na postojowe trenerów z La Masii oraz obniżyli im zarobki. Takie działania najłatwiej zaczynać od dołu, bo nie przyniosą tyle rozgłosu ani nie mają takiej siły medialnej co w przypadku drastycznego ruszenia pieniędzy graczy pierwszej drużyny.

W „El Larguero” donoszą, że innymi argumentami, jakich będzie używał klub w sądzie mają być „niespełnienie obietnicy o dobrej grze”, „poprawie stylu” czy „wykorzystaniu wychowanków”. Podniesie też argument, że to jego asystent Eder Sarabia – skądinąd zatrudniony przez Gerarda Pique jako pierwszy trener w jego klubie Andorra – miał większy wpływ na zespół i kierował nim w rzeczywistości bardziej niż Kantabryjczyk. Poza samym brakiem autorytetu, klub chce się oprzeć na rezultatach, czyli ośmieszeniu w Lidze Mistrzów, przegranym mistrzostwie i Pucharze Hiszpanii.

Kolejne miesiące będą gwarantować wiele takich kwiatków, a w rzeczywistości dopiero wybory prezydenckie i wejście nowego szefa uzmysłowi nam, w jak potwornej sytuacji finansowej znalazł się hiszpański gigant stojący aktualnie na glinianych nogach. Nawet sprowadzenie za pół-darmo Erika Garcii stanowi teraz potworne wyzwanie dla wicemistrzów kraju.

Zapewne kiedy tylko pojawi się okazja, żeby oszczędzić pieniądze, nawet kosztem twarzy, pewnie w Barcelonie skrzętnie z niej skorzystają. Przypadek z Quique Setienem udowadnia, że ważniejsze niż spojrzenie w lustro, jest łapanie się wszystkich możliwych metod i walka o przetrwanie. Sądzenie się z takimi argumentami o 4 miliony euro jednak nie przystoi klubowi o takiej renomie. A wydawało się, że oddawanie pełni praw do Marca Cucurelli za przyspieszenie płatności będzie już szczytem dziwnych ruchów na Camp Nou.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.